Amcarowy piknik na Kaszubach – Studzienice 2016

0 Comments

Ostatni weekend maja upłynął mi pod znakiem 4-dniowego pikniku z fanami amerykańskiej motoryzacji. Piknik ten odbył się w Studzienicach pod Bytowem na Kaszubach i zgromadził miłośników amcarów z całej Polski, choć nie było ich wielu. Celem spotkania była integracja we wspólnym gronie, odpoczynek i relaks. Stroniliśmy od wielkich parad i wystaw samochodów dla przypadkowych gapiów. Skupieni byliśmy raczej na swoich potrzebach niż na promowaniu się.

przygotowania do pikniku - Michał z siekierą
przygotowania do pikniku – Michał z siekierą

W czwartek po zapakowaniu Luminy (95 Chevrolet Lumina APV) i Vicki (2001 Ford Crown Victoria Police Interceptor) wsiedliśmy do aut, czyli żona z synkiem do Luminy, a ja do „Szeryfa” i pojechaliśmy do Studzienic. Z Bytowa to rzut beretem. Na miejscu w Ośrodku Wczasowym „Czerwiński”, który znalazłem pod koniec lutego tego roku na potrzeby właśnie tego spotkania, zakwaterowaliśmy się i zaczęliśmy piknikować. Na miejscu od kilkudziesięciu minut był już Michał i Arek, obaj z Oleśnicy. Michał przyjechał jakimś BMW bo aktualnie jego amerykaniec (86 Mercury Grand Marquis) jest malowany, a Arek Buickiem Park Avenue z 1993 roku. Rozmowy prowadziliśmy przy piwku i rąbaniu drewna na ognisko, które zaplanowane było na wieczór. Po pewnym czasie od przyjazdu byłem już na tyle „zintegrowany” z resztą grupy, że nie potrafię opisać szczegółów. W międzyczasie dotarł do nas też Seba, nadleśniczy z okolic Piły i właściciel pięknego Forda Thunderbirda ’84 z całą swoją 3-pokoleniową rodziną i wspólnie spędziliśmy wieczór przy ognisku.

Obyło się bez incydentów i niespodzianek. Michała znam od kilku lat i dużo rozmawialiśmy o przyszłości naszego portalu o samochodach amerykańskich RoadRunners.pl i mozliwościach jego rozwoju. Michał polecał promocję na fb, ja z kolei szukałem w głowie tematów na artykuły i ich potencjalnych autorów. Ożywienie portalu jest konieczne, ponieważ odwiedza go coraz mniej osób, a były czasy, kilka lat temu, że mieliśmy miesięcznie ponad 5 tys. unikalnych wejść. Powodem tego jest brak ruchu na stronie serwisu, którego głównym powodem jest brak nowych artykułów, które kilka lat temu pojawiał się raz w miesiącu, jeśli nie częściej. Coraz więcej obowiązków zawodowych i coraz mniejszy zapał wśród redaktorów spowodowały jednak, że nowe publikacje pojawiały się coraz rzadziej, aż przestał pojawiać się w ogóle…

Mam nadzieję, że wrócimy do dawnej świetności…

OW Czerwiński w Studzienicach
OW Czerwiński w Studzienicach

W piątkowy poranek obudziłem się bardzo wcześnie. Była to wina głównie kaca jakiego miałem po czwartkowym „piknikowaniu”. Obszedłem ośrodek, posprzątałem ognisko i powoli przygotowywałem się na przyjęcie kolejnych gości w międzyczasie uzupełniając zapasy w pobliskim mieście.

Do grubo po południu nikt się nie zjawił, ale około 15. byli już prawie wszyscy czyli Łukasz z Warszawy (Saab :D) i Łukasz z Człuchowa (87 Mercury Grand Marquis). Jeden z zapowiedzianych gości się nie pojawił (Sławek z Łodzi), a dwaj inni czyli Cezary i Wojtek dopiero jechali z Opola (95 Mercury Grand Marquis). Pojawił się za to przejazdem gość (którego imienia niestety nie pamiętam) Dodgem Durango 5.9.

Tak samo jak dnia poprzedniego po integracyjnych rozmowach o autach amerykańskich i o niczym rozpaliliśmy ognisko i zaczęliśmy imprezować. Około 21. dojechali Cezary i Wojtek. Potem losy ogniska potoczyły się już lawinowo i niewiele z niego pamiętam. Coś tam tylko przebąkiwano w sobotę rano, że duuużo śpiewano ;).

blank

Trzeciego dnia, czyli w sobotę, byliśmy już wszyscy w komplecie. Ostatecznie nie dojechały 2 załogi, z Łodzi i z Gliwic. Dzień rozpocząłem w okolicach godziny 12.00 co było spowodowane potwornym kacem. Odwiedziła nas w godzinach wczesnopopołudniowych ekipa dwóch Cadillaków SLS/STS, jeden identyczny jak naszego forumowego kolegi Łukasza czyli tego, który przyjechał Saabem.

Łukasz sprzedał swojego Caddiego dzień przed przyjazdem na zlot. Ma jeszcze Oldsmobile’a Aurorę, ale niestety nie zdążył zrobić dla niego przeglądu. Ok 13-13.30 ruszyliśmy wszyscy w trasę do Kościerzyny zobaczyć muzeum American Old Cars, które powstało niedawno w podziemnym parkingu restauracji United Chicken. Kilkukrotnie wcześniej przejeżdżałem w pobliżu, ale nigdy nie miałem okazji tam zajrzeć. Okazja była więc znakomita. W kolumnie 7 aut, my i dwa odwiedzające nas STS-y/SLS-y ruszyliśmy przez Dziemiany do Kościerzyny. Muzeum zaskoczyło nas ilością ciekawych samochodów, a także zainscenizowanymi z nimi scenkami, które wprowadzały w klimat epoki, z której pochodziły. Niech jednak zdjęcia opowiedzą resztę. Po zwiedzeniu tego przybytku ruszyliśmy na Bytów, już tylko w kolumnie 4 aut, jako że reszta się rozjechała i tam zjedliśmy obiad w restauracji „Młyn”, która jest po „kuchennych rewolucjach”. Przyznam jednak, jako że ostatnio miałem przyjemność odwiedzić lokal, który po takich „rewolucjach” nie był, a zamówiłem dokładnie to samo czyli żurek i dorsza, że te „rewolucje” zupełnie nie są gwarancją niczego…

Po powrocie do ośrodka, a było już po 19.00, ruszyliśmy do świetlicy, gdzie Łukasz rozpoczął przygotowaną wcześniej prelekcję na temat jego 3-miesięcznego pobytu w Afryce, a dokładnie w Republice Środkowo Afrykańskiej w misji katolickiej. Opowiadania było naprawdę mnóstwo, blisko 2 i pół godziny, a wszystko okraszone zdjęciami i filmami. Naprawdę Łukasz umie opowiadać, a miał o czym, więc było bardzo interesująco. Zainteresowanych odsyłam na bloga poświęconego temu wyjazdowi: http://afryka2016.tumblr.com/

Po zakończeniu prezentacji, grubo po 22.00, rozeszliśmy się do domków. W międzyczasie padało i było już dość późno, dlatego zrezygnowaliśmy z ogniska (dlatego w niedzielę rano obudziłem się świeżutki i wypoczęty 😉 ).

W niedzielę rano wszyscy długo spali poza Sebą, nadleśniczym z okolic Piły, którego o ósmej rano już nie było. Wtedy też zdałem sobie sprawę, widząc jak odjeżdża, że wczoraj wieczorem też go nie było. Być może balował gdzie indziej i z kim innym, a do ośrodka podjechał się spakować… i odjechać bez pożegnania.

Tak więc bez czarnego Forda Thunderbirda z 1984 roku, ok 10.00 ustawiliśmy się wszyscy na ośrodkowym parkingu i porobiliśmy sobie tzw. grupowe zdjęcia, które towarzyszą roadrunnersowym imprezom od początku i zawsze są robione w niedzielę przed południem :).

Po pożegnaniach i podziękowaniach wszyscy rozjechali się do domów, mam nadzieję, że z chęcią powrotu w przyszłym roku bo już planuję podobne wydarzenie.

Tagi: , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *